Mimo, że Borneo to tylko tylko nasz punkt przesiadkowy w drodze do Kuala Lumpur, chcemy zrobić wszystko by z tych kilkugodzinnych postojów wynieść jak najwięcej wrażeń. Pierwszy przystanek to Kota Kinabalu. Lądujemy wieczorem, a następnego dnia rano mamy prom dalej na zachód. Co zrobić z jednym wieczorem w stolicy malezyjskiego stanu Sabah? Idziemy na miasto spróbować miejscowych specjałów!
W Kota Kinabalu lądujemy koło 19:00. Wypłacamy malezyjskie pieniądze z bankomatu (tylko 1 MYR prowizji - ok. 1 PLN) i zamawiamy taksówkę do naszego wcześniej zarezerwowanego hostelu.
Stała oficjalna cena do centrum miasta lotniskową taksówką - 30 MYR. Dzieląc na 4 osoby - znośnie. Za hostel (Global Backpackers Borneo) zapłaciliśmy po 2,3 EUR za osobę czyli około 10 PLN. Warunki bardzo proste, ale w miarę czysto. Mamy 6 osobowy pokój tylko dla nas. Mimo późnej pory w mieście czuć wilgotny gorąc bijący z wnętrza wyspy pokrytej bezkresną dżunglą. Jeszcze przed przylotem do "KK", z miejscowych źródeł dowiadujemy się, że miasto słynie z najlepszych owoców morza w całej Malezji. Recepcjonista z hostelu poleca nam "seafood stalls" (stoiska z owocami morza) w centrum miasta. Trafiamy tam po około 20 minutowym spacerze.
Przed naszymi oczami pokazuje się spory plac wypełniony stołami i ludźmi, otoczony stanowiskami z wielkimi akwariami i pojemnikami z setkami rodzajów żywych okazów owoców morza. Każdy z nas coś takiego widzi pierwszy raz w życiu. Ogromne kraby, homary, krewetki, ryby... Wszystko się rusza. Powietrze wypełnia charakterystyczny morski zapach.
Jak tylko zbliżamy się do pierwszego stoiska, podchodzi do nas jego pracownik i zaprasza na własne specjały. Przez pierwsze 20-30 minut chodzimy wzdłuż wszystkich stoisk i podziwiamy bogactwa okolicznych mórz. W końcu siadamy przy stole. Miejsce wybieramy według zasady - więcej gości - lepsze jedzenie. Zamawianie polega na podejściu z kelnerem do żywych okazów i wskazanie które i z czym chce się zjeść.
Dwoje z nas wybiera kraby w dwóch różnych rodzajach przypraw (ok 4 PLN za 100g), a dwoje wielkie krewetki (około 12 PLN za 100 g). Kraby oczywiście w całości. Na naszych oczach są ważone i wyceniane. Smaki niezwykłe!
Opowieści o owocach morza w Kota Kinabalu, które do nas dotarły, sprawdzają się! Najedzeni robimy jeszcze krótki spacer po centrum miasta po czym wracamy do hostelu.
Następnego dnia o 6:50 stawiamy się w przystani promowej. Nasz plan to przepłynięcie promami przez Labuan (malezyjska wyspa) do Sułtanatu Brunei. Kupujemy bilety za około 54 PLN. Nasz transport to coś w rodzaju wodolotu. Czas pierwszej przeprawy to 3 godziny i 15 minut. Wyspa Labuan to autonomiczny obszar Malezji będący jedną dużą strefą wolnocłową. W mieście mnóstwwo sklepów z alkoholem, sprzętem elektronicznym itp. Mamy 2,5 godziny na przesiadkę. Słońce w pełni, jest bardzo gorąco. Znajdujemy knajpę i zamawiamy jedzenie. Tym razem coś w indyjskim stylu. Makaron lub ryż smażony z dodatkami mięsnymi lub z owoców morza. Za pełen talerz jedzenia + napój wydajemy około 4-7 PLN od osoby.
Jeszcze krótki spacer po uliczkach miasta i znów jesteśmy w terminalu promowym. Odprawa paszportowa i wsiadamy do jeszcze mniejszego promu-wodolotu. Kierunek - Brunei.
Przeprawa trwa godzinę i 15 minut. Dobijamy około 14:45. Znów kontrola paszportów - teraz celnicy z Brunei. Pytanie tylko o długość pobytu. W terminalu promowym znajdujemy kantor wymiany walut. Kupujemy po kilkanaście miejscowych dolarów i wsiadamy do lokalnego autobusu mającego nas zawieźć do stolicy Sułtanatu - Bandar Seri Begawan (ok. 5 PLN).
O wrażeniach z jednego z najmniejszych, najbogatszych i najbardziej niezwykłych krajów świata, położonego u północnych wybrzeży Borneo opowiemy w kolejnym odcinku :)
komentarze
- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres