Ruszamy w dalszą drogę na południe Tajwanu. Pierwszy przystanek Tainan. To najstarsze miasto na wyspie oraz... miasto partnerskie Elbląga :) Jak dobrze, że mamy miejscowego przewodnika! Wilson studiował tu kilka lat. Trafiamy do najlepszych, sprawdzonych miejsc z lokalnymi potrawami, napojami, deserami... Tak, uwielbiamy kulinarne podróże! Często nawet kosztem zabytków czy innych atrakcji.
Wychodzimy z założenia, że wizyta w lokalnych barach, w których jedzą miejscowi, to często lepsza okazja na poznanie lokalnej kultury, niż zwiedzanie zabytków czy innych atrakcji turystycznych. W małych ulicznych knajpkach mamy okazję przyjrzeć się codziennemu życiu Tajwańczyków. Tym razem próbujemy najprostszych, potraw. Wymyślono je kiedyś dla zaspokojenia głodu i potrzeb energii prostych ludzi pracujących cały dzień na polach ryżowych. Smaki nie powalają na kolana. Jest bardzo kalorycznie, tłusto i mączniasto ;) "U Chińczyka" w Polsce je się zupełnie co innego :) Próbując nowych dań obserwujemy pełną ludzi ulicę centrum Tainanu. Tuż obok stoi okazała świątynia.
Nie mamy dużo czasu na Tainan. Po sycącym posiłku zwiedzamy świątynię. Wilson opowiada nam o miejscowych zwyczajach. Odnosimy wrażenie, że Tajwańczycy są bardzo religijni. Świątynia jest pełna ludzi. Niemal wszyscy gorliwie się modlą.
Musimy ruszać w dalszą drogę. Nasz główny cel to Kaoshiung - drugie największe miasto na Tajwanie. Bardzo ważny port handlowy. To tez rodzinne miasto naszego tajwańskiego przewodnika. Na miejsce dojeżdżamy późnym popołudniem. Jedziemy prosto dop domu rodzinnego Wilsona. Jego rodzice goszczą nas owocami oraz tradycyjną tajwańską zieloną herbatą. Jesteśmy instruowani jak ją prawidłowo pić. Otóż na początku mamy przed sobą dwie miseczki. Jedna z herbatą, druga pusta. Należy przelać gorącą zawartośc z jednej do drugiej, po czym powąchać puste naczynie w którym przed chwilą był ten aromatyczny napar. Po delektowaniu się zapachem, można spróbowac samej herbaty. Musimy przyznać, że była bardzo dobra! :) Dzięki gościnności naszego tajwańskiego kolegi, mamy okazję zobaczyć jak mieszka i żyje Tajwańska rodzina. Na wieczór mamy zaplanowaną kolację z hot-pot. Polega to na samodzielnym gotowaniu przy własnym stole potraw w specjalnym wywarze. Towarzyszy nam Emily - dziewczyna Wilsona. Już po wejściu do restauracji, wręcz oduża nas niesamowity zapach potraw. Misa z gotującym się wywarem podzielona jest na dwie części. W jednej są smaki łagodne, w drugiej ostre. Do misy po kolei wrzucamy dziesiątki różnych składników. Mięsa, kulki rybne, warzywa... Smaki są rewelacyjne!
Po tej niezwykłej obiadokolacji, zmęczeni wracamy na odpoczynek. Ja nocuję w domu Wilsona, reszta w hotelu - około 60 PLN za osobę. Odnosimy wrażenie, że na Tajwanie jest średnio dwa razy taniej niż w Polsce. Przed snem jeszcze jedna atrakcja. Nocna przejażdżka skuterem do pralni :)
Następnego dnia w planie mamy zwiedzanie Kaohsiung. Poruszamy się samochodem naszego gospodarza. Jedziemy w stronę wyspy Qijin. To coś w rodzaju starego miasta Kaohsiung. Przyjeżdża tu sporo turystów. Na wyspę płynie się promem. Pogoda jest bardzo ładna, mamy piękny widok na miasto! Na miejscu podziwiamy niska, starą zabudowę. Idziemy na pobliskie wzgórze z latarnią morską. Stąd roztacza się najpiękniejszy widok na miasto!
Po przyjemnym "lunchu pod chmurką" zakupionym na lokalnych straganach, ruszamy z powrotem na stały ląd. Kolejny przystanek to specjalna niespodzianka dla mnie - fana lotnictwa :). Przy międzynarodowym lotnisku w Kaohsing działa kilka tak zwanych "airport bars". To knajpki - kawiarnie częściowo na świeżym powietrzu, położone przy samym pasie startowym. Świetne miejsce dla spoterów! :) Można popijać kawę i podziwiać lądujące i startujące maszyny.
Po mocy lotniczych wrażeń wracamy do domu Wilsona. Nasz pobyt w Kaohsiung dobiega końca. Tego popołudnia mamy być z powrotem w Tajpej. Zależy nam na czasie. Nasz gospodarz ma ważne sprawy do załatwienia w stolicy. Najszybciej do Tajpej dostaniemy się Koleją Szybkich Prędkości. To takie tajwańskie TGV :) Przejazd około 350 km przez całą wyspę zajmuje około godzinę i 40 minut! Pociąg miejscami rozwija prędkość 300 km na godzinę!
Za taką przyjemność trzeba niestety zapłacić około 120 PLN. Trochę boli, ale wydatek wynagradzają naprawdę fajne wrażenia z przejazdu i oszczędność czasu. Każdy z nas (oprócz Wilsona) po raz pierwszy w życiu korzysta z tak szybkiej kolei. To najszybsza forma dostania się z centrum Kaohsiung do centrum Tajpej. Od czasu oddania linii szybkiej kolei, krajowe podróże lotnicze na Tajwanie bardzo straciły na popularności. Do Tajpej przyjeżdżamy około 16:00.
komentarze
- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres- Odpowiedz
Adres