od 15 lat pokazujemy jak oszczędzać na lotach ustaw powiadomienie
Kirgistan Za Grosze. Odcinek 3: Issyk-Kul czyli kirgiska Titicaca
opublikowano 23.05.2013 na blogu Podróże Admina Loter.pl
w pobliżu: Biszkek

Pasmatritie! Kakoje krasiwoje! Proszę zobaczyć, jakie piękne! Mówi do mnie współpasażer marszrutki wskazując palcem na błękitną taflę jeziora, które pierwszy raz wyłoniło się zza drzew. To Issyk-Kul, duma Kirgizów. Jest rzeczywiście piękne. Zmieniająca się barwa od jasnego błękitu aż do granatu. Do tego promienie słońca połyskujące na falach. A w tle wysokie ośnieżone szczyty gór Tien Szan. 

To drugie pod względem wielkości jezioro rodzaju alpejskiego (śródgórskiego) na świecie. Ustępuje tylko jezioru Titicaca w Boliwii. Issyk-Kul nie zamarza zimą. Jest słone oraz podgrzewają je gorące źródła. 

Budzi mnie deszcz dzwoniący intensywnie z zadaszenie przy moim pokoju w hostelu. Plan był taki żeby wyjść o 6:30 i łapać autobus do Karakol koło 7:00. Przejazd z Biszkeku na wschodni kraniec kraju, za jezioro Issyk-Kul trwa 6-7 godzin. W taką ulewę przemoczę buty i spodnie jeszcze przed dotarciem na przystanek. A ponieważ lecąc tylko z bagażem podręcznym zwykle starcza miejsca tylko na jedną parę, trzeba o nią bardzo dbać. Jestem więc zmuszony czekać z wyjściem do 8:20. Jest okienko pogodowe. Po raz pierwszy w Biszkeku korzystam z miejskiego trolejbusu. Po 2 minutach czekania podjeżdża 35-tka. Kierunek Zapadnyj Wakzal (dworzec zachodni). Nigdzie nie spotkałem podobnego systemu przejazdu komunikacją miejską. W Biszkeku wygląda to tak: wsiadamy do autobusu środkowymi drzwiami. Gdy zbliża się nasz przystanek ustawiamy się w przejściu w kolejce do przednich drzwi. Dopiero przy wysiadaniu płacimy kierowcy za przejazd 9 somów (ok 50 groszy). Żadnego biletu się nie dostaje. Przynajmniej ja nie dostałem... 

Na dworcu jestem o 8:50. Pierwsze kroki kieruję do kas biletowych. Tam odsyłają mnie na przystanek marszrutek. Płatność za przejazd u kierowcy. Cena 300 somów (około 18 PLN). Oczywiście nie ma żadnych biletów. Stoją trzy marszrutki do Karakol. Jedna już grzeje silnik. Niestety odjazd przynajmniej za 40 minut. Kierowca musi uzbierać wystarczającą dla niego liczbę pasażerów by w ogóle opłacał mu się przejazd. Koniec końców ruszamy dopiero o 10:00. Czas na obejrzenie mojego docelowego miasta znacznie się skraca. 

Marszrutka z lotniska do miasta to był pikuś. Prawdziwa, typowa marszrutka w kraju byłego Związku Radzieckiego, to taka, która jedzie przynajmniej kilka godzin z wieloma przystankami po drodze. Ruszamy z ok 4-5 wolnymi miejscami. Jeszcze w obrębie Biszkeku busik się zapełnia. Siedzę w ostatnim rzędzie przy oknie i to był raczej kiepski wybór bo tam jest największy ścisk. Plecak mam między nogami. Nie ma mowy o ruszeniu się nawet centymetr w prawo czy lewo. Rozpoczynają się pierwsze gadki z sąsiadami z siedzeń obok. Skąd jesteś? Dokąd jedziesz? Podoba Ci się Kirgistan? Dlaczego podróżujesz sam? Masz żonę? Jakoś sobie radzę moją podstawową znajomością rosyjskiego. Najbardziej sympatyczny jest pan ze złotymi zębami. Służy wszelkimi radami oraz ratuje z opresji gdy koło nas siada kompletnie pijany, przysypiający na naszych ramionach jegomość. Co chwila ktoś wsiada i wysiada. Zdarza się że jedna, dwie osoby stoją jakiś czas w przejściu bez miejsc siedzących. Na przełęczy między Biszkekiem, a jeziorem jest 20-minutowy przystanek na odpoczynek. Drogi są bardzo zmienne. Czasem gładkie i szerokie, czasem bardzo wyboiste i wąskie. Kierowca jedzie wyjątkowo szybko. Myślę że około 150 km/h. Wierzę i ufam, że jest doświadczony i wie co robi. Właściwie to staram się w ogóle o tym nie myśleć. 

Niestety pogoda w drodze do Karakol nie była najlepsza i mam słabe zdjęcia samego Issyk-Kul.

Po 6 i pół godzinach jazdy dojeżdżamy do Karakol. Od razu widzę, że to nie jest centrum miasta. Pytam ludzi na przystanku jak tam dojechać. Wszyscy są bardzo pomocni. Prowadzą mnie do odpowiedniej marszrutki. 7 somów (ok 40 groszy) i jestem na miejscu. Znów nie wygląda mi to na centrum. Jakiś bazar i kilka sklepów. Cóż, Karakol to miasto ok 70-tysięczne więc nie powinienem się spodziewać szklanych wieżowców. Wyjmuję mapę i orientuję się w terenie. Na szczęście jestem tylko dwie przecznice od hostelu znalezionego w przewodniku Lonely Planet. To Yak Tours Karakol Hostel. Wyczytałem że to pierwszy typowy hostel z "dormami" w całej Azji Centralnej. Wygląda jak wielki stary drewniany dom (potem się dowiaduję że ma 107 lat). Dzwonię przyciskiem przy bramie. Po kilkunastu sekundach otwiera mi sympatyczny, uśmiechnięty starszy pan w bereciku. Od razu przechodzę na rosyjski. Pytam czy jest komanata (pokój). Jest. I to dużo, bo w hostelu nikogo oprócz mnie nie ma. Jak ja lubię podróże na koniec świata... :)

"Common room" w hostelu

Dostaję własny pokój "jedynkę" za 300 somów (18 PLN). Hostel również wewnątrz wygląda jak stary rosyjski dom. Niemal dworek. Obok pokoju jest salonik z kominkiem i fotelami (właśnie tu piszę tę relację). Centrum obchodzę w poszukiwaniu internetu. Mimo moich obaw, nie ma z tym najmniejszego problemu. Co krok kawiarenka internetowa. A w niej młodzież "gra w grę". Ech za moich czasów to się grało w piłkę i wisiało na trzepaku ;). Gorzej z Wi-Fi. Udało mi się w końcu znaleźć zwykły bar z hamburgerami z działającym łączem bezprzewodowym. Mogę się podłączyć z laptopem i wrzucić drugi odcinek relacji na Lotera. Powoli się ściemnia, dzisiaj już nic nowego nie zobaczę. Szwędanie się samemu po zmroku po miastach i miasteczkach Azji Centralnej to nie jest najlepszy pomysł. 

Główna ulica centrum Karakol

Wiem, że przyjazd do Karakol na niecały dzień do grzech. Pewnie odezwą się fani gór z pretensją, że niemal zbeszcześciłem ich świątynię :). Miasteczko jest bazą wypadową do Tien Szan - jednego z najwyższych pasm górskich na świecie. Cóż, wycieczkę w góry pozostawiam na inny wyjazd, kiedy będę miał więcej czasu. Wycieczkę do Karakol traktuję bardziej jako okazję do poznania kirgiskich krajobrazów z okna autobusu. To jedyna taka okazja podczas tego krótkiego wyjazdu. 

W drogę powrotną do Biszkeku ruszam już następnego dnia, ale najpierw przechadzka po mieście. Musze przyznać, że właściwie nic tutaj ciekawego nie ma. Wszystko co ciekawe jest poza miastem - w górach. W końcu zrobiła się piękna pogoda. Chmury odsłoniły piękne szczyty Tien Szanu. Taksówka z hostelu na dworzec autobusowy kosztuje tylko 50 somów (około 3 PLN).Na dworcu reguła ta sama jak w Biszkeku i chyba w całej Azji Centralnej. Marszrutka odjedzie jak uzbiera się wystarczająca ilość pasażerów. Mam szczęście. Czekam tylko około 15 minut. Tym razem wybieram miejsce z widokiem na góry, a nie na jezioro Issyk-Kul. 

Park w Karakol, w tle Tien Szan.

Zupełnie inna bajka niż wczoraj. Dzięki pięknej pogodzie mogę przez całą drogę podziwiać piękne ośnieżone szczyty Tien-Szanu na tle błękitnego nieba.  Wszyscy pasażerowie z Karakol jadą do Biszkeku lub pobliskich miejscowości, tak więc marszrutka nie zatrzymuje się nigdzie po drodze. W ciągu 6-godzinnej jazdy jest tylko jeden 20-minutowy przystanek na rozprostowanie kości, toaletę i kupienie czegoś do jedzenia. Podróż dużo spokojniejsza od wczorajszej. Bez przygód z niesfornymi współpasażerami, bez żadnych rozmów w ogóle. Mogę cały czas podziwiać piękny Kirgistan. Sami zobaczcie:

Do Biszkeku docieram około 18:00. 

Jutro pobudka o 6:00 rano. Po "marszrutkowej", czas na lotniczą przygodę w Kirgistanie! :) Lokalnymi liniami lotniczymi lecę do drugiego co do wielkości miasta kraju - Osz.

Kirgistan Za Grosze. Odcinek 3: Issyk-Kul czyli kirgiska Titicaca
Kirgistan Za Grosze. Odcinek 3: Issyk-Kul czyli kirgiska Titicaca
Anonim (niezweryfikowany)
28.05.2013 15:19:00
Delikatne sprostowanie - Jezioro Tticaca jest w Peru i Boliwii a nie samej Boliwii :)
Anonim (niezweryfikowany)
28.05.2013 13:39:00
do Pakistanu raczej wizy nie dostaniesz.. a przejazd przez "-stany" podobno drogi, tzn wizy i jesli te kraje traktujesz tylko tranzytowo, to pewnie bardziej oplaca sie poleciec...
25.05.2013 14:51:00
ha ha ostatni koment dobry :) i jakże wiele mający wspólnego z rzeczywistością :)
Anonim (niezweryfikowany)
24.05.2013 16:14:00
Ja z podobnym systemem płacenia za podróż sptkałem sie w Polsce. Jadąc z Zakopanego np do Kuźnic góral czeka aż zapełni się cały bus i przy wychodzeniu płaci się nie otrzymując żadnego biletu. Mentalność górlani jest u nas zlizona do moentalości ludzi z byłego ZSRR ;)
24.05.2013 11:26:00
Issyk Kul i otaczające góry to największa atrakcja Kirgistanu. Szkoda by było tego nie zaobaczyć. Okolice Biszkeku może sobie zwiedzę przy okazji kolejnych wyjazdów do Azji Centralnej. Gdybym poszedł sobie teraz na kilka dni w góry to Lotera trzeba by na ten czas zamknąć :). Aha przejazd trwa 6-6,5 godzin a nie 7-8.
Anonim (niezweryfikowany)
24.05.2013 11:12:00
Po co jechać 7-8 godzin w jedną stronę przespać sie zrobic kilka zdjeć panoramy gór i z powrotem nie widząć nic z piekna najciekawszych miejsc-lepiej już tam nie jechać i zobaczyc okolice Biszkeku.
Anonim (niezweryfikowany)
24.05.2013 10:04:00
Przyjemnie się czyta relację, jak zawsze :-) JP
23.05.2013 20:49:00
Zwiezle i na temat, na pewno Kirgistan ma wiecej 'likow' po tym artykule :]
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 19:53:00
Akurat o pięknie przyrody też warto pisać. Myślę, że da się połączyć wszystkie te rzeczy w jedną całość. Dla mnie w relacjach niczego nie brakuje.
23.05.2013 18:49:00
Fajnie zobaczyć miejsce, w którym się było i "zobaczyć" je innym spojrzeniem.
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 18:41:00
świetna relacja w stylu Lotera latamy, jeździmy i udzielamy praktycznych informacji dla podróżników Super
23.05.2013 17:36:00
Tak właśnie staram się pisać :) Dzięki za miłe słowa o relacji!
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 16:22:00
Gościu ! Przecież to portal głównie o tanim lataniu/przemieszczaniu, a nie np. o chodzeniu po górach. To jakbyś wszedł w portal dla wędkarzy i skarżył się, że więcej piszą o wędkowaniu zamiast o gotowaniu potraw z ryb... Do admina: pisz mniej o "pięknie przyrody", a jak najwięcej o konkretach dotyczących organizowania przelotów/przejazdów/noclegów/przepisów i ewent. zagrożeń czyhających na podróżnika.
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 14:49:00
No ale w Azji Centralnej zwiedzać miasta to nieporozumienie-bo tam niewiele w nich jest, zdecydowanie lepiej podłaczyć sie jak ja sam byłem do jakiegos wypadu w góry i zobaczyć prawdziwą przyrodę. W miastach byłem z koniecznosci bo nie warto. Tyle że na podręcznym to nie ma szans-a jechałem w ciemno i dołaczyłem do poznanych Rosjan. I znowu relacja za grosze-czyli szybko, tanio ale bez celu
23.05.2013 14:16:00
Hostel bomba, przynajmiej ten pokój na zdjeciu. Fajny klimat :)
23.05.2013 13:30:00
fajna relacja i miło się czyta - dzięki:)
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 13:23:00
piękne widoki!!! Ogólnie Azja centralna jest wciąż nieodkrytą perełką. Piękne miejsca, wspaniali, gościnni ludzie, tanie noclegi i jedzenie. Rewelacja
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 13:13:00
super czekam na dalszą relację ;) ja w tym roku spokojnie, planuję Lwów -> Kijów -> Czarnobyl -> Odessa. Może ktoś podróżował na tej trasie i potrafi udzielić jakiś wskazówek? Jeśli redakcja Loter będzie chciała, to opublikuje swoją relację tekstową + foto ;)
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 12:14:00
fajna opowiastka, dzięki ci za nią. Na jesień planuje wybrać się lądem do Nepalu i właśnie rozważam czy jechać przez "stany" czy jednak drogą południową przez Iran i Pakistan... może jakieś sugestie bardziej doświadczonych podróżników?
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 12:04:00
w Odessie tez działa taki system płatności
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 11:56:00
podobny system jak w Hongkongu - w tramwaju wchodzi się tylnymi drzwiami, a przy wyjściu się płaci wrzucając kwotę do puszki
23.05.2013 11:51:00
O widzisz, widocznie to system spotykany w krajach byłego ZSRR. Nie znam za dobrze tych krajów.
Anonim (niezweryfikowany)
23.05.2013 11:48:00
System opłaty u kierowcy przy wychodzeniu z autobusu (oczywiście bez biletu) spotkałem ostatnio w Petersburgu. Kierowca nie otworzy środkowych drzwi dopóki wszyscy wychodzący nie zapłacą :-)