od 15 lat pokazujemy jak oszczędzać na lotach ustaw powiadomienie
Samolotem Dookoła Chin. Odcinek 6: Xi'an - Wuhan - Kanton, czyli kolejne przygody kolejowo lotnicze
opublikowano 26.09.2012 na blogu Podróże Admina Loter.pl

Po przygodach z trasy Pekin - Shijiazhuang - Chongqing, mam lekki stres przed kolejną podróżą kolejowo-lotniczą przez mniej znane miasta Chin. Dworzec koloejowy w Xi'an znajduje się blisko centrum miasta. Około 25 minut spaceru od najbliższej stacji metra. Gdy tam docieram, mam wrażenie że całe Chiny dzisiaj ruszają w podróż, nieprzebrane tłumy. I znów jestem jedynym obcokrajowcem...

Dworzec, podobnie jak ten w Pekinie, jest z poprzedniej epoki. Stary, dość ciasny, ciemny. By na niego wejść trzeba przy odpowiedniej bramce przedstawić bilet z paszportem oraz prześwietlić bagaż. Na drugim piętrze budynku odnajduję swoją "salę oczekiwania". Duże pomieszczenie wypełnione jest ludźmi. Wszystkie miejsca siedzące są zajęte. Jedyne co rozumiem, to wyświetlany numer pociągu i godzina odjazdu 19:15. Na wszelki wypadek, na dworcu jestem już o 18:00. Po około godzinie oczekiwania godzina odjazdu zmienia się na 20:00. Cóż, mój pociąg nie rozpoczyna trasy w Xi'an i pewnie utknął gdzieś po drodze. Dochodzi 20:00, a wyświetlana godzina odjazdu zmienia się na 20:30. To samo za pół godziny... Teraz już jest informacja o 21:00. Czas oczekiwania urozmaica mi rozmowa z młodym Chińczykiem, który sam do mnie podszedł i przywitał charakterystycznym "Where are You from?". Wykorzystałem okazję i podpytałem go o komunikaty. Póki co nic nie wiadomo. Trzeba śledzić godzinę wyświetlaną nad bramą wejściową na perony. Siu Siu (tak nazywa się mój nowy chiński kolega) pyta mnie o Japonię. Rozmawiamy o anty japońskich protestach, które w ostatnich dniach przetaczają się przez całe Chiny. Jedne z większych demonstracji były właśnie w Xi'an. Siu Siu wyraźnie nie znosi Japończyków i tego nie ukrywa.

Na szczęście o 21:00 otwiera się bramka na peron i tłum rusza w stronę pociągu. Wagony są nowe i czyste. Przedziały otwarte, każdy z dość wąskimi sześcioma kuszetkami (po 2 trzypiętrowe). Pociąg rusza około 21:30. O 22:00 w całym wagonie gaśnie światło. Odgórne zalecenie - spać! Czas przejazdu to 14 i pół godziny. Rano około 8:00 puszczona zostaje głośna muzyka. To odgórne zalecenie dla wszystkich - teraz wstajemy!

Około 11:30 pociąg wjeżdża na nowy dworzec kolejowy w Wuhan. Wygląda jakby był otwarty kilka dni temu. Ogromna powierzchnia i nowoczesna architektura. Przed dworcem łapię "szybki autobus" co ciekawe, autobus ten nie łączy dworca z centrum miasta, ale dworzec z innymi dworcami i lotniskami. Do centrum trzeba najpierw złapać autobus do innego dworca bliżej centrum, a potem taksówkę. Tak też robię. Robię zdjęcie frontu dworca, na wypadek jakbym musiał tutaj jeszcze wrócić. Autobusy na lotnisko podobno odjeżdżają z kilku lokalizacji w centrum. Taksówka jest bardzo tania, przejazd do jednej z centralnych stacji metra (kolei "light rail" jeżdżącej na szynach położonych nad ulicami miasta). 

Plan na Wuhan? Rozejrzenie się po mieście, skorzystanie z internetu, zarezerwowanie noclegów na kolejne punkty podróży. Znalezienie miejsca z darmowym wi-fi zajmuje mi sporo czasu. Wuhan jest wielkim, głośnym, zatłoczonym miastem. Przedzieram się przez morze ludzi, czując się jak w betonowej dżungli. W samym centrum nie ma chwili wytchnienia. Żadnego parku, czy ławki w cichszym miejscu. Na dodatek to co charakterystyczne dla chińskich miast - ciągły hałas z głośników umieszczonych na ulicy. Albo muzyka, albo nawoływanie i reklamy. Jakby tego mało - festiwal klaksonów z ulicy. 

W końcu udaje mi się znaleźć internet w Starbucksie. Trzeba jednak zalogować się za pomocą kodu przesyłanego na komórkę. Dużo czasu już mi nie zostało, wolę ruszyć w droge na lotnisko nieco wcześniej, żeby na spokojnie znaleźć transport i zdążyć na lot. W internecie znajduję informację, że autobusy na lotnisko odjeżdżają co godzinę spod hotelu Mei Yuan blisko centrum miasta. To około 15 minut spaceru od Starbucksa + 1 stacja metrem + dodatkowe 10 minut spacerem. Po około pół godzinie docieram pod hotel. Żadnych autobusów nie widzę mimo, że kolejny według rozkładu ma odjechać za 5 minut. Wchodzę do recepcji hotelu i pytam o "airport bus". Nikt nie mówi po angielsku. Język migowy też nic nie daje. Recepcjonistka tak się zestresowała, że po prostu sobie poszła. Plan B - około 15 minut spacerem stamtąd jest biuro China Southern Airlines, linii z której dzisiaj skorzystam. Dochodzę pod podany adres. Biura ani śladu, ale jest za to duży luksusowy 5-gwiazdkowy hotel. W recepcji mówią trochę po angielsku, ale nikt o żadnym biurze China Southern nie słyszał. Zaczyna mi się przypominać nerwówka z Shijazhuang. Plan C! Łapię taksówkę, a kierowcy pokazuję zdjęcie frontu dworca autobusowego, na który przyjechałem z dworca kolejowego. Ponoć stamtąd coś jeździ na lotnisko. Podróż zajmuje około 20 minut. Płacę za kurs około 8-9 PLN. NA dworcu w kasie pytam o "airport bus". Konsternacja na twarzy kasjera. Jakoś dziwnie nie jestem zaskoczony. Coś pokazuje palcem. Idę jeszcze do stanowiska "informacja". Ktoś rozumie co mam na myśli. Młoda dziewczyna prowadzi mnie do biura, które znajduje się za rogiem, prosi o coś siedzącego tama kasjera, a mnie prosi żebym zapłacił  około 6-7 PLN i wskazuje miejsce siedzące mówiąc "wait". Chyba dobrze trafiłem, wygląda na to, że to jest poczekalnia dla ludzi czekających na kurs na lotnisko. 

Autobus dociera do super-nowoczesnego i ogromnego (a jakże!) lotniska w Wuhan w jakieś pół godziny. Od razu odprawiam się na mój lot do Kantonu (Guangzhou - czytaj Guangdżou). Wygląda na to, że nie ma opóźnienia. Przechodzę kontrolę bezpieczeństwa i siadam przy bramce. Udaje mi się połączyć z lotniskową siecią wi-fi. Znów niezbędny chiński numer telefonu. Pod bramkę podjeżdża dość wysłużony Boeing 737 linii China Southern.

To szósta największa linia lotnicza na świecie (największa w Chinach) pod względem ilości przewiezionych pasażerów. Boarding i start zgodnie z planem. Samolot, podobnie jak w przypadku poprzedniego lotu (China Eastern) - dość stary. Podobna ilość miejsca na nogi. Jako poczęstunek orzeszki plus woda. Trochę lepiej niż w China Eastern (tam była tylko woda). Po drodze mijamy wielką burzę. Dobrze, że w nią nie wlecieliśmy bo pewnie by bardzo wytrzęsło. 

Ostatnie wyzwanie na dzisiaj - dostać się po 23:00 z lotniska w Kantonie do hostelu. Po 23:00 metro już nie jeździ. W internecie przeczytałem, ze jedyna opcja to taxi. Internet na szczęście czasem się myli. Jest kilka linii autobusowych, które kursują całą noc z lotniska do kilku lokalizacji w mieście. Obsłudze autobusów pokazuję napisany po chińsku adres hostelu. Kierują mnie do odpowiedniego pojazdu.  Obsłudze autobusu pokazuje mój chiński adres, dzięki temu będę wiedział kiedy wysiąść. Przejazd do centrum miasta (Haizhu Square) trwa około pół godziny i kosztuje około 11 PLN. Na Haizhu Square od razu łapię taksówkę. Napisany po chińsku adres hostelu jest dla mnie wybawieniem od stresu związanego z tłumaczeniem drogi kierowcy. Po około 10 minutach jazdy docieram pod hostel. Nocny kurs kosztował około 10 PLN. Mimo późnej godziny (już po północy) jest upał i bardzo wilgotno. Ufff udało się. To był długi dzień! 

Jutro rano łapię autobus do Hongkongu.

komentarze

Anonim (niezweryfikowany), sob., 09/29/2012 - 15:44
komentarz
wiesz, bylam w wiekszosci miejsc o ktorych piszesz; jakos super dokladnie cen nie pamietam, ale przewaznie jest jeszcze sporo miejsca do potanienia imprezy; np. zamiast jechac expresowym busem, ktory ma przystanki przy hotelach mozna z dworca w kantonie zwyklym do granicy, przejsc przez granice i mtrem do wlasciwej lokalizacji w hk, itd; sek w tym, ze jak oni widza bialego, ktory ani me, ani be, automatycznie proponuja ci najwygodniejszy z ich punktu widzenia transport, im do glowy nie przyjdzie, ze czasem wolalbys taniej; sama pamietam jeszcze czasy wlasnych wyjazdow studenckich kiedy to czy to bylo 2500 czy 3000 pln na wyjazd robilo mi mega roznice i mysle ze warto napisac,ze pewne (chocby oparte wlasnie na kartkach czy rozmowkach) przygotowanie jezykowe sprawe potania; podobnie np. z noclegiem - znalezienie przyzowitej dwojki w lokalnych rodzinnych hotelikach za 70-80rmb bezproblemowe; no i mi tak wychodzi o wiele szybciej - tzn, znacznie szybciej znajduje fajny (sensowna cena i standard)hotel na miejscu niz dotre do zarezerwowanego, czesto w jakiejs dzielnicy do ktorej w ogole nie ma sensu jechac, jest daleko i nie jechaloby sie, gdyby nie ten hotel; oszczedzasz wtedy nie tylko pieniadze, ale i czas, ktorego nie masz wiele, a przy okazji wydaje mi sie ze fajniej mieszkac w rodzinnym hoteliku, zawrzec jakies lokalne znajomosci niz w backpackerskim hostelu, choc to ostatnie, to pewnie kwestia gustu; pozdrawiam i milej podrozy dalszej;
Anonim (niezweryfikowany), pt., 09/28/2012 - 17:23
komentarz
(do Admina - nie moge sie zarejestrowac na chinskim lotnisku) Ale przeciez ja zawsze lapie autobusy na lotnisko. Tak wiec jak jeszcze mozna obnizyc koszty? Wlasnie cale przygody z bloga sa o tym jak mecze sie zeby pojechac autobusem a nie taksowka i zaplacic najtaniej :) W Shijiazhuang raz wzialem taksowke, ale to nie byla jakas ekstrawagancja, tylko wynik opoznienia pociagu i pomylki pracownikow biura linii lotniczej, ktorzy zmarnowali mi czas chcac wystawic nowy bilet.
Anonim (niezweryfikowany), pt., 09/28/2012 - 16:18
komentarz
no lektura przewodnika nie jest obowiazkowa, fakt;) ale mysle, ze to ze w chinach nie mowi sie powszechnie po ang., a w anglii czy polsce po chinsku przynalezy do wiedzy ogolnej, niekonieczne jest zagladanie do przewodnika nawet; nie chcialam tez pisac banalow, ze publicznym transportem taniej, tylko poniewaz jednak mocno zwracasz uwage na koszty, i wiekszosc czytelnikow tez, to wydaje mi sie, ze warto napisac, ze przy niewielkim przygotowaniu latwo te koszty jeszcze obnizyc; autobus publiczny znalezc latwo (moze przyda sie innym, zwlaszcza, jesli sie przyjezdza na kilka dni, a nie na kilka godzin) - masz na kartce napisane po chinsku np. "prosze mi napisac numer autobusu, ktory jedzie na lotnisko"; mozna tez kupic rozmowki, jak sie komus nie chce pisac/zapomnial przygotowac kartek, i pokazywac odpowiednie zdania; jezdzilam po krajach gdzie nie bylo szans nawet na pojedyncze slowa po ang. i spokojnie dawalo rade; wiesz, bylam w chinach, za pierwszym umialam tylko powiedziec "nihao", a obraz trudnosci, ktore przedstawiasz wydaje mi sie troche, hmm, na wyrost; szkoda, zeby sie ktos przez to zniechecil, bo kraj przeciekawy;
Anonim (niezweryfikowany), czw., 09/27/2012 - 23:01
komentarz
Adminie, tak trzymaj! Opisuj jak było w podróży, bo na tym polega oryginalność tego bloga. Oczywiście marudy będą marudzić (zawsze tak samo marudzą: dlaczego spędzasz gdzieś tylko 2 dni, bo oni spędzili tam dwadzieścia, jak mogłeś być w XXX i nie zobaczyć atrakcji YYY, przy każdej Twojej podróży marudzą TAK SAMO, cha cha cha, widać że nie chcę im się przeczytać odcinków po kolei..) Ja sobie bardzo chwalę Twój sposób zwiedzania i opisy tego co tam można zjeść - proszę o więcej zdjęć.
Anonim (niezweryfikowany), czw., 09/27/2012 - 19:16
komentarz
Mi osobiscie nie pasuje takie "zaliczanie" jak Twoje, ale co kto lubi. Natomiast nie ogarniam jednego - narzekan, ze nikt nie zna angielskiego. Kazdy przewodnik podaje to na drugiej stronie. Jakby Azjata przyjechal do Europy, Polski na przyklad - i narzekal, ze no jak to - nikt nie zna chinskiego, nawet w hotelu... Rzeczywiscie skandal;) Poza tym - majac absolutnie podstawowa znajomosc jezyka (chocby zappisane pytania - jaki autobus jedzie na lotnisko - itd.) rozwiazuje sie te wszystkie problemy, a wiele rzeczy potania, wiele odcinkow mozna pokonac tanszym transportem publicznym niz tu opisujesz, juz nie mowie o tym, ze nie tzreba korzystac z taksowek; Podobnie hotele - bardzo przyzwoita dwojka za 60-80 zl to naprawde nie wymaga rezerwacji; Obraz, ktory tu pokazujesz jest troche bardziej skomplikowany niz w rzeczywistosci jest;)
Anonim (niezweryfikowany), czw., 09/27/2012 - 10:04
komentarz
Trochę zdjęć, a raczej fotografii z Chin: http://www.boston.com/bigpicture/2012/09/china.html
Anonim (niezweryfikowany), czw., 09/27/2012 - 01:22
komentarz
ADMIN !!! Super !!! Dajesz mi inspiracje do podróży takie lub podobnej . Tak jak ktoś już zauważył opisy zwiedzania można poszukać w przewodnikach i internecie ale praktycznych informacji o transporcie tak naprawdę nie znajdziecie wiele a w dodatku po polsku !! Tak trzymaj dalej ! Pomyślności w dalszej podróży .
Anonim (niezweryfikowany), czw., 09/27/2012 - 00:01
komentarz
W podrozy liczy sie przede wszystkim droga a nie sam cel i mamy tu doskonala opowiesc o drodze. Serdecznie pozdrawiam!
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 23:46
komentarz
Takie relacje na pewno nie zachęcą do zobaczenia Chin, ale informacje praktyczne o samym podróżowaniu można z nich wyłuskać.
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 23:32
komentarz
Mnie oprócz Hongkongu interesuje również relacja z Kantonu, ile tam spędzisz czasu?
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 21:55
komentarz
Nie chodzi o opis zabytków, ale dobra relacja nie może być jedynie o tym jak przejechać z punktu A do punktu B. I o tym, że w Chinach niewiele osób mówi po angielsko i dlatego Autorowi bywa ciężko. Akurat to każdy przewodnik podkreśla na 2 stronie. Doceniam trud Autora związany z przygotowaniem i publikowaniem relacji na bieżąco ale zwracam uwagę na , w moim (i jak widać nie tylko) odczuciu, pewne mankamenty. Tyle.
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 21:15
komentarz
Zgadzam się z Adminem. Nie interesują mnie widoki, zabytki, opisy przyrody. Ja to chcę sam przeżyć i zobaczyć. I dlatego potrzebuję praktycznych porad jak tanio pojechać/polecieć; na co uważać itd. LOTER to moim zdaniem głównie portal o tanim podróżowaniu, a w mniejszym stopniu o zwiedzaniu. Admin: dziękuję i nie zrażaj się niektórymi krytycznymi wpisami. Choć ja czasem nie wytrzymałbym. 12
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 19:09
komentarz
Blog jest OK. Opisuje kwestie transportowe i praktyczne. O zabytkach i historii można sobie przeczytać w przewodniku lub w Wikitravel.
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 19:07
komentarz
Wielkie uznanie za przecieranie szlaków! Z tego co czytam to nawet tak zdawałoby się łatwe zadania jak dotarcie do głównego dworca czy na lotnisko są czasochłonne i stanowią wyzwanie. To zupełnie inaczej niż w Japonii gdzie wszystko jest wygodne i logiczne. Chińczycy muszą się jeszcze sporo w tym względzie nauczyć.
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 19:03
komentarz
Ja z lektury mam podobne odczucia, co chwile jest zabawa z tymn jak gdzieś dojechać, jak nie przepłacic za transport, jak się odnaleźć itp. natomiast o innych walorach tego kraju nie ma w zasadzie nic. Ale jak rozumiem (a przynajmniej mam nadzieję) to efekt sposobu pisania relacji ukierunkowanych zdecydowanie na praktyczne strony tej podróży
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 17:49
komentarz
Akurat odcinki wszystkie czytam. Tylko serio można odnieść takie wrażenie :(
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 17:37
komentarz
Co nie zmienia faktu, że jest to kolejna wyprawa, w której zwiedza się (głównie) przez szyby samolotu/pociągu/autobusu/taxi...
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 16:47
komentarz
No właśnie zaliczyłem te najbardziej turystyczne miasta, ale nie widzę w tym nic złego. Byłem w Chinach 1 raz i nie wyobrażałem sobie, żeby nie pojechać do tych najbardziej znanych miejsc (chiński mur, armia terakotowa, pola ryżowe). Moim zdaniem będąc w jakimś miejscu niektóre rzeczy po prostu trzeba zobaczyć Chciałbym w przyszłości odwiedzić Chiny po raz 2 i pojechać do tych mniej turystycznych miast, które mam nadzieję jeszcze nam przybliżysz.
Anonim (niezweryfikowany), śr., 09/26/2012 - 15:15
komentarz
Po wszystkich opisach wydaje się jakby cała podróż była tylko po to, żeby podróżować (no chyba, że tak jest :D). Brakuje mi trochę zdjęć i opisów miast, w których bywałeś oraz informacji czy warto tam pojechać. Ja Chiny już zaliczyłem (Pekin-Pingyao-Xian-Guilin-Yangshuo-Shanghaj) i czytając relację chciałbym wyłapać miejsca, które warto jeszcze odwiedzić. Nie mniej jednak wyprawa super. Powodzenia
admin, pt., 09/28/2012 - 06:26
komentarz
Źle mnie zrozumiałeś. Ja nie narzekam, nie mam pretensji, że nikt nie mówi po angielsku. Zwracam tylko na to uwagę i przedstawiam jako ciekawostkę, żeby pokazać Wam, jak trudno się porozumieć. Lektura przewodnika po Chinach nie jest obowiązkowa przed czytaniem tej relacji. Co do napisania sobie po Chińsku podstawowych zwrotów masz rację. Powinienem był to zrobić. To że wiele odcinków można pokonać tańszym transportem publicznym to trochę banał. Oczywiście że autobus 48 godzinny będzie tańszy niż pociąg 24 godzinny. Oczywiście również, że zamiast taksówki za 10 juanów można próbować znaleźć (nie wiem jak bez chińskiego) publiczny autobus za jednego juana.
admin, śr., 09/26/2012 - 19:37
komentarz
Dokładnie tak, blog dotyczy głównie spraw praktycznych. Opisy zabytków można przeczytać na setkach stron w internecie. Zresztą jakbym zaczął tu opisywać zabytki to wielu zarzuciłaby mi że nudzę :)
admin, śr., 09/26/2012 - 17:45
komentarz
Baloo, rzeczywiście jest czasem ciężko. Ale takie rzeczy robi się dla wspomnień. Po powrocie wszelkie negatywne odczucia zamienią się w "najlepszą przygodę życia" :) Już to przerabiałem ;)
admin, śr., 09/26/2012 - 17:43
komentarz
Widać również nie przeczytałeś odcinków o Pekinie, Xi'an czy Chongqing :)
admin, śr., 09/26/2012 - 17:04
komentarz
Nie lubię określenia "zaliczać" w podróżowaniu ;) Jeżeli chodzi o dworce, lotniska i główne ulice, to rzeczywiście tak własnie w niektóre dni to wygląda. Myślę, że tez fajnie pokazać jak się porusza po tym kraju. Ale w innych miejscach mam po kilka dni na zwiedzanie. Może nie doczytałaś poprzednich odcinków ;)
admin, śr., 09/26/2012 - 15:21
komentarz
No rzeczywiście "zaliczyłeś" Chiny, bo miasta w których byłeś, to te największe atrakcje turystyczne. Szkoda że nie zobaczyłeś tych trochę innych, zwyczajnych, nieturystycznych Chin.
9370, śr., 09/26/2012 - 15:54
komentarz
chyba lepiej jest "zaliczać" atrakcje turystyczne niż tylko dworce, lotniska, taksówki i hotele. Wiadomo, każdy ma swój sposób podróżowania, ale chyba adminie za bardzo krytykujesz te nie-twoje
baloo, śr., 09/26/2012 - 15:15
komentarz
niesamowite wręcz, choć nie zazdroszcze;)
komentarz
cudowna przygoda! myślę, że samemu lecieć nie odważyłbym się ;)
Papaja, śr., 09/26/2012 - 15:46
komentarz
Nie rozumiem tonu odpowiedzi admina ;-) Większość ludzi podróżuje właśnie po to, aby coś zobaczyć, pozwiedzać. Ty natomiast, wydaje mi się, oprócz pociągów, samolotów i głównych ulic miast nie zobaczyłeś nic. Oczywiście, wymaga to odwagi jechać do Chin samemu, nie znając języka, jednak spodziewałam się po tej wyprawie czegoś więcej. Niemniej jednak zazdroszczę ;-)
J.F.K., śr., 09/26/2012 - 19:39
komentarz
Otoz to, po co mielibysmy czytac kolejna relacje o tym, jak wyglada Mur Chinski? Sam nie bylem na murze a czytalem juz tego tyle, ze mam wrazenie jakbym tam byl. Super natomiast przeczytac o kwestiach praktycznych podrozy, bo zazwyczaj o tym pisze sie najmniej. Chetnie poczytam nastepny watek o Hong Kongu a jesli ktos mialby ochote poczytac z kolei troszkę moich wypocin (choc moja grupa docelowa to bardziej fotoamatorzy niz loterowcy) na temat tego niesamowitego miasta to zapraszam tutaj: http://themanbehindthecamera.blogspot.com/search/label/Hong%20Kong Przy okazji przepraszam admina za taka autoreklame i trzymam kciuki zeby kolejne etapy drogi byly latwiejsze ;)
Samolotem Dookoła Chin. Odcinek 6: Xi'an - Wuhan - Kanton, czyli kolejne przygody kolejowo lotnicze
Anonim (niezweryfikowany)
29.09.2012 15:44:00
wiesz, bylam w wiekszosci miejsc o ktorych piszesz; jakos super dokladnie cen nie pamietam, ale przewaznie jest jeszcze sporo miejsca do potanienia imprezy; np. zamiast jechac expresowym busem, ktory ma przystanki przy hotelach mozna z dworca w kantonie zwyklym do granicy, przejsc przez granice i mtrem do wlasciwej lokalizacji w hk, itd; sek w tym, ze jak oni widza bialego, ktory ani me, ani be, automatycznie proponuja ci najwygodniejszy z ich punktu widzenia transport, im do glowy nie przyjdzie, ze czasem wolalbys taniej; sama pamietam jeszcze czasy wlasnych wyjazdow studenckich kiedy to czy to bylo 2500 czy 3000 pln na wyjazd robilo mi mega roznice i mysle ze warto napisac,ze pewne (chocby oparte wlasnie na kartkach czy rozmowkach) przygotowanie jezykowe sprawe potania; podobnie np. z noclegiem - znalezienie przyzowitej dwojki w lokalnych rodzinnych hotelikach za 70-80rmb bezproblemowe; no i mi tak wychodzi o wiele szybciej - tzn, znacznie szybciej znajduje fajny (sensowna cena i standard)hotel na miejscu niz dotre do zarezerwowanego, czesto w jakiejs dzielnicy do ktorej w ogole nie ma sensu jechac, jest daleko i nie jechaloby sie, gdyby nie ten hotel; oszczedzasz wtedy nie tylko pieniadze, ale i czas, ktorego nie masz wiele, a przy okazji wydaje mi sie ze fajniej mieszkac w rodzinnym hoteliku, zawrzec jakies lokalne znajomosci niz w backpackerskim hostelu, choc to ostatnie, to pewnie kwestia gustu; pozdrawiam i milej podrozy dalszej;
Anonim (niezweryfikowany)
28.09.2012 17:23:00
(do Admina - nie moge sie zarejestrowac na chinskim lotnisku) Ale przeciez ja zawsze lapie autobusy na lotnisko. Tak wiec jak jeszcze mozna obnizyc koszty? Wlasnie cale przygody z bloga sa o tym jak mecze sie zeby pojechac autobusem a nie taksowka i zaplacic najtaniej :) W Shijiazhuang raz wzialem taksowke, ale to nie byla jakas ekstrawagancja, tylko wynik opoznienia pociagu i pomylki pracownikow biura linii lotniczej, ktorzy zmarnowali mi czas chcac wystawic nowy bilet.
Anonim (niezweryfikowany)
28.09.2012 16:18:00
no lektura przewodnika nie jest obowiazkowa, fakt;) ale mysle, ze to ze w chinach nie mowi sie powszechnie po ang., a w anglii czy polsce po chinsku przynalezy do wiedzy ogolnej, niekonieczne jest zagladanie do przewodnika nawet; nie chcialam tez pisac banalow, ze publicznym transportem taniej, tylko poniewaz jednak mocno zwracasz uwage na koszty, i wiekszosc czytelnikow tez, to wydaje mi sie, ze warto napisac, ze przy niewielkim przygotowaniu latwo te koszty jeszcze obnizyc; autobus publiczny znalezc latwo (moze przyda sie innym, zwlaszcza, jesli sie przyjezdza na kilka dni, a nie na kilka godzin) - masz na kartce napisane po chinsku np. "prosze mi napisac numer autobusu, ktory jedzie na lotnisko"; mozna tez kupic rozmowki, jak sie komus nie chce pisac/zapomnial przygotowac kartek, i pokazywac odpowiednie zdania; jezdzilam po krajach gdzie nie bylo szans nawet na pojedyncze slowa po ang. i spokojnie dawalo rade; wiesz, bylam w chinach, za pierwszym umialam tylko powiedziec "nihao", a obraz trudnosci, ktore przedstawiasz wydaje mi sie troche, hmm, na wyrost; szkoda, zeby sie ktos przez to zniechecil, bo kraj przeciekawy;
28.09.2012 06:26:00
Źle mnie zrozumiałeś. Ja nie narzekam, nie mam pretensji, że nikt nie mówi po angielsku. Zwracam tylko na to uwagę i przedstawiam jako ciekawostkę, żeby pokazać Wam, jak trudno się porozumieć. Lektura przewodnika po Chinach nie jest obowiązkowa przed czytaniem tej relacji. Co do napisania sobie po Chińsku podstawowych zwrotów masz rację. Powinienem był to zrobić. To że wiele odcinków można pokonać tańszym transportem publicznym to trochę banał. Oczywiście że autobus 48 godzinny będzie tańszy niż pociąg 24 godzinny. Oczywiście również, że zamiast taksówki za 10 juanów można próbować znaleźć (nie wiem jak bez chińskiego) publiczny autobus za jednego juana.
Anonim (niezweryfikowany)
27.09.2012 23:01:00
Adminie, tak trzymaj! Opisuj jak było w podróży, bo na tym polega oryginalność tego bloga. Oczywiście marudy będą marudzić (zawsze tak samo marudzą: dlaczego spędzasz gdzieś tylko 2 dni, bo oni spędzili tam dwadzieścia, jak mogłeś być w XXX i nie zobaczyć atrakcji YYY, przy każdej Twojej podróży marudzą TAK SAMO, cha cha cha, widać że nie chcę im się przeczytać odcinków po kolei..) Ja sobie bardzo chwalę Twój sposób zwiedzania i opisy tego co tam można zjeść - proszę o więcej zdjęć.
Anonim (niezweryfikowany)
27.09.2012 19:16:00
Mi osobiscie nie pasuje takie "zaliczanie" jak Twoje, ale co kto lubi. Natomiast nie ogarniam jednego - narzekan, ze nikt nie zna angielskiego. Kazdy przewodnik podaje to na drugiej stronie. Jakby Azjata przyjechal do Europy, Polski na przyklad - i narzekal, ze no jak to - nikt nie zna chinskiego, nawet w hotelu... Rzeczywiscie skandal;) Poza tym - majac absolutnie podstawowa znajomosc jezyka (chocby zappisane pytania - jaki autobus jedzie na lotnisko - itd.) rozwiazuje sie te wszystkie problemy, a wiele rzeczy potania, wiele odcinkow mozna pokonac tanszym transportem publicznym niz tu opisujesz, juz nie mowie o tym, ze nie tzreba korzystac z taksowek; Podobnie hotele - bardzo przyzwoita dwojka za 60-80 zl to naprawde nie wymaga rezerwacji; Obraz, ktory tu pokazujesz jest troche bardziej skomplikowany niz w rzeczywistosci jest;)
Anonim (niezweryfikowany)
27.09.2012 10:04:00
Trochę zdjęć, a raczej fotografii z Chin: http://www.boston.com/bigpicture/2012/09/china.html
Anonim (niezweryfikowany)
27.09.2012 01:22:00
ADMIN !!! Super !!! Dajesz mi inspiracje do podróży takie lub podobnej . Tak jak ktoś już zauważył opisy zwiedzania można poszukać w przewodnikach i internecie ale praktycznych informacji o transporcie tak naprawdę nie znajdziecie wiele a w dodatku po polsku !! Tak trzymaj dalej ! Pomyślności w dalszej podróży .
Anonim (niezweryfikowany)
27.09.2012 00:01:00
W podrozy liczy sie przede wszystkim droga a nie sam cel i mamy tu doskonala opowiesc o drodze. Serdecznie pozdrawiam!
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 23:46:00
Takie relacje na pewno nie zachęcą do zobaczenia Chin, ale informacje praktyczne o samym podróżowaniu można z nich wyłuskać.
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 23:32:00
Mnie oprócz Hongkongu interesuje również relacja z Kantonu, ile tam spędzisz czasu?
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 21:55:00
Nie chodzi o opis zabytków, ale dobra relacja nie może być jedynie o tym jak przejechać z punktu A do punktu B. I o tym, że w Chinach niewiele osób mówi po angielsko i dlatego Autorowi bywa ciężko. Akurat to każdy przewodnik podkreśla na 2 stronie. Doceniam trud Autora związany z przygotowaniem i publikowaniem relacji na bieżąco ale zwracam uwagę na , w moim (i jak widać nie tylko) odczuciu, pewne mankamenty. Tyle.
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 21:15:00
Zgadzam się z Adminem. Nie interesują mnie widoki, zabytki, opisy przyrody. Ja to chcę sam przeżyć i zobaczyć. I dlatego potrzebuję praktycznych porad jak tanio pojechać/polecieć; na co uważać itd. LOTER to moim zdaniem głównie portal o tanim podróżowaniu, a w mniejszym stopniu o zwiedzaniu. Admin: dziękuję i nie zrażaj się niektórymi krytycznymi wpisami. Choć ja czasem nie wytrzymałbym. 12
26.09.2012 19:39:00
Otoz to, po co mielibysmy czytac kolejna relacje o tym, jak wyglada Mur Chinski? Sam nie bylem na murze a czytalem juz tego tyle, ze mam wrazenie jakbym tam byl. Super natomiast przeczytac o kwestiach praktycznych podrozy, bo zazwyczaj o tym pisze sie najmniej. Chetnie poczytam nastepny watek o Hong Kongu a jesli ktos mialby ochote poczytac z kolei troszkę moich wypocin (choc moja grupa docelowa to bardziej fotoamatorzy niz loterowcy) na temat tego niesamowitego miasta to zapraszam tutaj: http://themanbehindthecamera.blogspot.com/search/label/Hong%20Kong Przy okazji przepraszam admina za taka autoreklame i trzymam kciuki zeby kolejne etapy drogi byly latwiejsze ;)
26.09.2012 19:37:00
Dokładnie tak, blog dotyczy głównie spraw praktycznych. Opisy zabytków można przeczytać na setkach stron w internecie. Zresztą jakbym zaczął tu opisywać zabytki to wielu zarzuciłaby mi że nudzę :)
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 19:09:00
Blog jest OK. Opisuje kwestie transportowe i praktyczne. O zabytkach i historii można sobie przeczytać w przewodniku lub w Wikitravel.
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 19:07:00
Wielkie uznanie za przecieranie szlaków! Z tego co czytam to nawet tak zdawałoby się łatwe zadania jak dotarcie do głównego dworca czy na lotnisko są czasochłonne i stanowią wyzwanie. To zupełnie inaczej niż w Japonii gdzie wszystko jest wygodne i logiczne. Chińczycy muszą się jeszcze sporo w tym względzie nauczyć.
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 19:03:00
Ja z lektury mam podobne odczucia, co chwile jest zabawa z tymn jak gdzieś dojechać, jak nie przepłacic za transport, jak się odnaleźć itp. natomiast o innych walorach tego kraju nie ma w zasadzie nic. Ale jak rozumiem (a przynajmniej mam nadzieję) to efekt sposobu pisania relacji ukierunkowanych zdecydowanie na praktyczne strony tej podróży
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 17:49:00
Akurat odcinki wszystkie czytam. Tylko serio można odnieść takie wrażenie :(
26.09.2012 17:45:00
Baloo, rzeczywiście jest czasem ciężko. Ale takie rzeczy robi się dla wspomnień. Po powrocie wszelkie negatywne odczucia zamienią się w "najlepszą przygodę życia" :) Już to przerabiałem ;)
26.09.2012 17:43:00
Widać również nie przeczytałeś odcinków o Pekinie, Xi'an czy Chongqing :)
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 17:37:00
Co nie zmienia faktu, że jest to kolejna wyprawa, w której zwiedza się (głównie) przez szyby samolotu/pociągu/autobusu/taxi...
26.09.2012 17:04:00
Nie lubię określenia "zaliczać" w podróżowaniu ;) Jeżeli chodzi o dworce, lotniska i główne ulice, to rzeczywiście tak własnie w niektóre dni to wygląda. Myślę, że tez fajnie pokazać jak się porusza po tym kraju. Ale w innych miejscach mam po kilka dni na zwiedzanie. Może nie doczytałaś poprzednich odcinków ;)
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 16:47:00
No właśnie zaliczyłem te najbardziej turystyczne miasta, ale nie widzę w tym nic złego. Byłem w Chinach 1 raz i nie wyobrażałem sobie, żeby nie pojechać do tych najbardziej znanych miejsc (chiński mur, armia terakotowa, pola ryżowe). Moim zdaniem będąc w jakimś miejscu niektóre rzeczy po prostu trzeba zobaczyć Chciałbym w przyszłości odwiedzić Chiny po raz 2 i pojechać do tych mniej turystycznych miast, które mam nadzieję jeszcze nam przybliżysz.
26.09.2012 15:54:00
chyba lepiej jest "zaliczać" atrakcje turystyczne niż tylko dworce, lotniska, taksówki i hotele. Wiadomo, każdy ma swój sposób podróżowania, ale chyba adminie za bardzo krytykujesz te nie-twoje
26.09.2012 15:46:00
Nie rozumiem tonu odpowiedzi admina ;-) Większość ludzi podróżuje właśnie po to, aby coś zobaczyć, pozwiedzać. Ty natomiast, wydaje mi się, oprócz pociągów, samolotów i głównych ulic miast nie zobaczyłeś nic. Oczywiście, wymaga to odwagi jechać do Chin samemu, nie znając języka, jednak spodziewałam się po tej wyprawie czegoś więcej. Niemniej jednak zazdroszczę ;-)
26.09.2012 15:21:00
No rzeczywiście "zaliczyłeś" Chiny, bo miasta w których byłeś, to te największe atrakcje turystyczne. Szkoda że nie zobaczyłeś tych trochę innych, zwyczajnych, nieturystycznych Chin.
Anonim (niezweryfikowany)
26.09.2012 15:15:00
Po wszystkich opisach wydaje się jakby cała podróż była tylko po to, żeby podróżować (no chyba, że tak jest :D). Brakuje mi trochę zdjęć i opisów miast, w których bywałeś oraz informacji czy warto tam pojechać. Ja Chiny już zaliczyłem (Pekin-Pingyao-Xian-Guilin-Yangshuo-Shanghaj) i czytając relację chciałbym wyłapać miejsca, które warto jeszcze odwiedzić. Nie mniej jednak wyprawa super. Powodzenia
26.09.2012 15:15:00
niesamowite wręcz, choć nie zazdroszcze;)
26.09.2012 15:04:00
cudowna przygoda! myślę, że samemu lecieć nie odważyłbym się ;)